piątek, 16 grudnia 2011

Czego się dowiedziałam, mając dzieci?

O tym na początku, żeby mieć to z głowy. To chyba najtrudniejsze. Nic o czym napiszę później nie jest dla mnie tak bolesne. 

Kiedy urodziłam J, uświadomiłam sobie, że umrę. Wydawałoby się, że wiedziałam już wcześniej, ale okazało się, że nie, nie wiedziałam. Ta świadomość uderzyła mnie jak obuchem w głowę w całej swojej rozpaczliwej, egzystencjalnej prawdzie. Skoro naprawdę się rodzimy – co zostało mi udowodnione, czego byłam świadomie świadkiem – to i naprawdę umieramy. Trzymając małą istotkę nagle pomyślałam: „kiedyś Cię zostawię Kochanie” i myśląc to czułam, że wpadam w czarną dziurę, pogrążam się w rozpaczy, że nie, to niemożliwe, to nie może się stać. Przede wszystkim jednak uświadomiłam sobie, że ja, ja, J A kiedyś zniknę, że jestem na chwilę, że to wszystko się skończy. Nigdy wcześniej nie czułam tego NAPRAWDĘ. Nigdy, ani razu.

Odkąd urodziłam dziecko, żyję z brutalną, beznadziejną świadomością, że umrę. 

To był wstrząs, ale potem zaczęło się oswajanie. Oswajanie jest dobre, jest niezbędne i dla mnie nie zaczęłoby się pewnie bez moich dzieci. 

Dotknęłam istoty życia, poczułam ten ból, a teraz czas uporać się z prawdą.  

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz