Dlaczego ludzie fetują upływ czasu? To pytanie często pada, mnie też to zastanawia. Mamy wielką uroczystość z okazji przejścia jednego roku w drugi i jedyne co przychodzi mi do głowy jako warte tej całej przymusowej dobrej zabawy i świętowania, to nadzieja, że będzie lepiej. I może radość, że minął kolejny rok, a my go przetrwaliśmy? Radość, że minął, jeśli był zły, albo wdzięczność za to, że akurat ten okazał się dobry?
Nic tak bardzo nie uświadamia, że czas upływa, że nasze życie mija, jak to, jak z dnia na dzień na naszych oczach zmieniają się dzieci. To takie bolesne, przecież ICH życie również mija. I smutne – patrzę na Hankę próbującą raczkować i nie pamiętam, naprawdę, o zgrozo, nie pamiętam, jaki w tym samym czasie był Janek. Widzę momenty, szczegóły, niektóre zdarzenia, ale uogólniając – zupełnie nie pamiętam mojego trzyletniego synka jako niemowlaka. Wydaje mi się przecież, że każdy dzień małej Hanki zapada mi w pamięć, każdy uśmiech, grymas, nowa umiejętność i nie chcę wierzyć, że za trzy, trzy! lata tak niewiele z tego zostanie w mojej głowie. Na szczęście są zdjęcia…
A Czesław Miłosz pisał tuż po tym, jak urodził się jego synek Anthony: „Ciekaw jestem, jak to będzie dalej i kto to jest.”* To rzeczywiście fascynująca perspektywa. Staram się skupić w sylwestrową noc na przyszłości i na nadziei, że będzie dobrze. Przekuć nastrój zabawy w optymizm w myśleniu o czekających nas losach. Czas może upływa nieubłaganie, ale naprawdę nie mogę się doczekać, by poznać kim są ci Nowi Ludzie pod moim dachem…
*Cytat pochodzi z artykułu: http://wyborcza.pl/1,75480,9868973,Tony__syn_Milosza.html?as=8&startsz=x#ixzz1iIFl6Zgn
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz