poniedziałek, 16 kwietnia 2012

Grypa

Mamy na głowie dwie grypy, dwa maluchy i dwie grypy maluchów. Może kiedyś chorowanie było nawet przyjemne, jak ktoś przynosił herbatę z cytryną i wreszcie można było bezkarnie zostać cały dzień w łóżku, ale teraz chorowanie jest koszmarem. No bo przecież jest tak: gorączka, dreszcze, osłabienie, zawroty i potworny ból głowy, ból mięśni, kości, stawów, mdłości i jeszcze ból całej reszty, marzenie, żeby zwinąć się gdzieś pod łóżkiem w kłębek i nie ruszać się, nie otwierać oczu, nie oddychać, i co? I nic. Zasuwasz jak zwykle.
Pewnie chorować na zmianę byłoby łatwiej, ale u nas akurat zmiany wyszły tak, że najpierw my we dwójkę, a po kilku dniach dwójka dzieci. Na całe szczęście maluchom pod opieką zombie nic się nie stało, poza oczywiście faktem, iż zaraziły się biedactwa najgorszym świństwem, jakie kiedykolwiek się do nas przypięło… No i teraz męczymy się tym, że męczą się one i to chyba jeszcze gorsze, niż własna chorobowa udręka.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz