Jakoś tak
się dzieje, że nagle urodziny własnego dziecka stają się ważniejsze od urodzin
własnych. Własne urodziny przestają zupełnie być fajne, no może trochę dają się
nadal lubić ze względu na stertę książek, które dostaję w prezencie, ale
straciły swą doniosłość ewidentnie. Poczucie autentycznego, osobistego święta
przeniosło się na dzień urodzin dzieci. Dziwne. Ciekawe, czy inne mamy też tak
mają…
A moja córeczka skończyła 5 maja roczek!